Jazz w innym wydaniu

"Pour Miles D", foto: WILK
To mógł być bardzo dobry i zajmujący spektakl, bo 19. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania zaprosił na swoją jesienną edycję pokaz tancerza urodzonego w Beninie z choreografią poświęconą najbardziej innowacyjnemu i znaczącemu afroamerykańskiemu muzykowi, jaki do tej pory żył na świecie. Ale niestety „Pour Miles D.” nie był żywiołową opowieścią o „Picassie jazzu”, a jedynie minimalistycznym hołdem złożonym Milesowi Davisowi... 

Muzycznie Tchekpo Dance Company, którego choreografię zobaczyliśmy 20 października 2023 r. w Centrum Sztuki Współczesnej – Zamek Ujazdowskim, oparło swój spektakl na albumie „Bye Bye Blackbird” z 1991 roku, nagranym zaledwie dwa tygodnie po śmierci Davisa przez Standards Trio, składającym się z Gary’ego Peacocka (kontrabas) i Jack’a DeJohnette’a (perkusja) oraz Keitha Jarretta (fortepian), którzy pracowali z niezapomnianym muzykiem i kompozytorem w różnych zespołach. Tak więc, z powodu tego wyboru nie usłyszeliśmy w ścieżce dźwiękowej trąbki Milesa Davisa, a rolę tę przejął tancerz i choreograf Tchekpo Dan Agbetou, który przez całe swoje solo –  bez instrumentu w ręku – skupiał się na mowie ciała czy dźwiękach wydawanych przez słynnego trębacza. 

Artysta całkowicie postawił na intymność swojego przekazu – co mogło się podobać lub nie – a cała jego choreografia była skonstruowana tak, że wizualnie przypominała czarno-białe zdjęcia Davisa z jego koncertów (nawet wydawało się, że wykonawca zastyga w niezapomnianych pozach). Do tego Tchekpo Dan Agbetou zastosował mało znaną w Polsce jazzrockową technikę tańca, popularną w latach 80. XX w. w Paryżu, zwaną „Jeux de Jambes”. Efekt był ładny wizualne, ale budził moją ciekawość tylko na początku, bo jednak życie Milesa Davisa było bardzo burzliwe, natomiast w tym solo nie mieliśmy intensywnej emanacji muzycznych czy osobistych przełomów. Skoro mówimy o człowieku, który dokonał rewolucji w muzyce jazzowej, bo afroamerykański trębacz stał na czele niemal każdego istotnego etapu rozwoju jazzu od czasów II wojny światowej po lata 90. XX w.; o kimś, kto za życia stał się prawdziwą legendą, to wypadałoby chociaż pokazać dualizm, między zewnętrznym, scenicznym światem międzynarodowej gwiazdy, a wrażliwością panującą w jego świecie emocjonalnym. Tego nie było, tego mi zabrakło.

Oczywiście tancerz realizował swoją wewnętrzną podróż, i nawiązywał do różnych okresów w życiu Milesa (w tym do tego ostatniego, w którym ponoć odszedł nieco od muzyki i zajmował się sztuką plastyczną, czego wyrazem były kartki z rysunkami w rozmaity sposób ogrywane przez Agbetou na scenie) ale trudno nie mieć wrażenia, że wszystko tu zagrane zostało na jednej – melancholijnej jedynie – nucie i było przez to zarówno mało komunikatywne, jak i dosyć monotonne. 

Rozumiem, że pochodzący z Beninu tancerz chciał wciągnąć nas w swoje badanie ruchowe, któremu poświęcił niemało czasu, że chciał zbudować klimat, w którym poddamy się płynącej spokojnie muzyce z pożegnalnego albumu dla jazzmana, ale Miles Davis to nie tylko muzyk i jego twórczość; to łamanie konwencji, przełamywanie granic stylistycznych i muzycznych, walka przeciwko rasizmowi, wyzwolenie, wolność, wyjątkowa kariera w amerykańskim showbiznesie przez całe dekady w dużej mierze „zarezerwowanym” dla białych (choć akurat jazz wymykał się tym rasistowskim „standardom”), a w „Pour Miles D.” nie czuć było ani tego powiewu zmiany jaki zawdzięczamy najbardziej znanemu z jazzmanów, ani łamania jakiejś konwencji w samym tańcu. Fakt, że scena podzielona została na punkty, w których zazwyczaj stoją muzycy jazzowi, a bohater „podróżuje” z jednego punktu do drugiego, gdzie wczuwa się w nowe wyzwania i role to jednak za mało, aby mówić o próbie dokonania rewolucji ruchowej. Oryginalny zamysł artystyczny Tchekpo Dan Agbetou choć przyjemny w oglądaniu i otwierający jakieś możliwości do przemyśleń, do mnie więc nie przemówił, bo nie chodzi przecież o to, aby po wyjściu z teatru zajmować się przeprowadzaniem wnikliwego śledztwa w celu odnajdywania punktów stycznych między spektaklem a idolem, któremu został poświęcony, lecz o to, aby oglądając choreografię przeżywać lub przynajmniej widzieć takie korelacje.

Mogło być lepiej, bo można było zaproponować np. gorącą interpretację muzyki Davisa z tanecznymi odwołaniami do jego afroamerykańskich korzeni, czy pracę na wskroś nowoczesną, rewolucyjną stylistycznie, ale pokazano nam spektakl, w którym już w połowie każdy wieloletni miłośnik tańca mógł stwierdzić, że tu nic nowego, zaskakującego w ruchu się nie wydarzy. Niemniej, jeśli na widowni trafili się miłośnicy jazzu, to mogli wyjść z pokazu „Pour Miles D.” zadowoleni. 

Doceńmy jednak fakt, że 19. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania zaprosił tancerza-emigranta pracującego we Francji i Niemczech, który urodził się i uczył w Beninie,  zachodnioafrykańskim kraju jakiego sztuka i praktyka taneczna jest u nas zupełnie nie znana. Jego grupa Tchekpo Dance Company została założona w 1991 roku, tańczą w nim artyści z Europy, Afryki Zachodniej, Azji i Ameryki Łacińskiej i łączą taniec współczesny z elementami afrykańskimi. Od 2018 roku choreograf ściśle współpracuje ze szwajcarską artystką Elisabeth Masé, która w „Pour Miles D.” odpowiadała za dramaturgię i scenografię oraz wraz z Tchekpo Dan Agbetou gościła w Warszawie.

Sandra Wilk, Strona Tańca

„Pour Miles D.” Tchekpo Dance Company (Benin/Francja), choreografia i wykonanie: Tchekpo Dan Agbetou, dramaturgia i scenografia: Elisabeth Masé, reżyseria światłą: Jost Jacobfeuerborn, Tchekpo Dan Agbetou, produkcja: Tchekpo Dance Company, DansArt Tanznetworks, pokaz w ramach: 19. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania 2023, pokaz: sala Laboratorium, Centrum Sztuki Współczesnej – Zamek Ujazdowski, 20.10.2023