Mocno, głośno, totalnie

Sceny z końca świata, Teatr Akt, foto: WILK
Kiedy odbywała się premiera spektaklu „Sceny z końca świata” Teatru Akt, Polska znajdowała się pod władzą autorytarną, opinią publiczną wstrząsnęła właśnie afera wizowa – międzynarodowy skandal ze sprzedażą naszych wiz na bazarach w tle, trwał kryzys gospodarczy wywołany gwałtowną inflacją i ceny benzyny utrzymywano sztucznie na niskim poziomie, a w tle tego wszystkiego na granicy polsko-białoruskiej rozgrywały się kolejne dramaty uchodźców. Niewiele wtedy wskazywało na możliwość wielkiej zmiany w zbliżających się wyborach parlamentarnych... Im bardziej odbiorca pogrążony był w wizji, że jego ojczyzna umiera, że domyka się system, że wolność już wkrótce znać możemy tylko z kart historii, tym silniejsze były jego odczucia na widok tego, co wydarzyło się na scenie. 

Warszawski zespół Teatru Akt zaproponował bowiem wielowymiarową, niestety nie optymistyczną, inspirowaną poematem T.S. Eliota „Wydrążeni ludzie” z 1925 roku opowieść o ludziach znajdujących się w punkcie krytycznym, wypalonych, martwych od środka,. Spektakl pokazany został na 27. Międzynarodowym Festiwalu Sztuk Performatywnych Rozdroże 2023 w Sali Laboratorium w Centrum Sztuki Współczesnej – Zamku Ujazdowskim, 3 i 4 października 2023 r. A sam festiwal, w ramach którego publiczność zaproszono także na wykład „Twórczość Shiro Takataniego i grupy Dumb Type z Kioto”,  prelekcję Yukiko Shikaty ilustrowaną fragmentami filmu Giulio Boato „Shiro Takatani – between nature and technology” oraz „Dostrzec inny wymiar…” (seans fotografii Marty Ankiersztejn ze spektakli prezentowanych podczas festiwali Rozdroże), odbywał się pod hasłem „Sztuka na koniec świata”.

Gdy zaczynają się „Sceny z końca świata”, fakt, że patrzymy na pustą przestrzeń, tylko z pozoru okazuje się prawdziwy, bo oto – w sposób początkowo nieuchwytny przez zmysły – bohaterowie wyłaniają się z ciemności, schodzą z metalowych konstrukcji tworzących zarys głównego pola gry. Ich zwolnione ruchy przywodzą na myśl ludzi bez ducha, pustych, pozbawionych wyraźnego celu. To właśnie oni, balansujący na krawędzi, dosłownie (na metalowej konstrukcji) i w przenośni (w sytuacji kryzysu totalnego), będą nam opowiadać o przeżyciach, traumach, wyzwaniach związanych z końcem świata. Tego realnego, duchowego lub moralnego… („Bez formy, bez barwy, bez siły. Zastygli w bezruchu, w pół gestu. I jeśli ci, co już weszli, mając oczy otwarte, w to drugie Królestwo śmierci, będą nas pamiętali – jeżeli będą – to nie jako dzikie bestie i dusze potępione, lecz jako ludzi pustych; wydrążonych, wypchanych” – pisał T.S. Eliot, do słów którego nawiązywał Teatr Akt).

Bohaterowie próbują tworzyć tutaj własne społeczeństwo czasów upadku, a może nawet już postapokaliptyczne, ubrani w stroje przywodzące na myśl sceny ze „Squid Game” (słynnego serialu Netflix), w którym rywalizuje się w dziecięcych grach o własne życie bądź śmierć. Budują między sobą mury, próbują znaleźć drogę, wdrożyć własną strategię przetrwania. Tempo tych zmian wybucha po pojawieniu się postaci Sybilli/Kasandry – jakiejś symbolicznej wieszczki (postaci granej przez tancerkę butoh Sylwię Hanff, gościnnie występującej z zespołem Teatru Akt). Ta, w okularach do oglądania rzeczywistości wirtualnej, wygląda jak wszystkowiedząca, jest ich wyrocznią, wyrzutem sumienia. Nie wiemy, co widzi przez swoje okulary – rzeczywistość realną czy wirtualną, a może nie widzi niczego i tylko odbiera świat pozostałymi zmysłami. Kiedy zdejmuje okulary, także nic pewne nie jest. Ale później obserwujemy pędzące zdarzenia, niby obecne, niby z przyszłości, jak jakiś upiorny rozgrywający się w biurze dance macabre, wykrzywiony w gabinecie luster, nierealny, przygnębiający, ukazujący rozpad wszelkich więzi. Wszystkie te niezwykle plastyczne sekwencje, wspomagane świetnymi wizualizacjami i dodatkowo okraszone fleszami z bieżącej polskiej polityki, kończą się sceną przypominającą wpadnięcie w obłęd, w której ludzie złapani w pułapkę bez wyjścia, mimo swego wszechogarniającego marazmu przeżywają jakieś krótkie przebudzenie i chcą wręcz wyrwać sobie własnymi rękami mózgi ze swoich głów. („Między ideą, a rzeczywistością. Między zamiarem, a spełnieniem czynu, jest strefa Cienia. (Bo Twoje jest Królestwo). Bo Twoje jest, a życie jest, bo Twoje jest to. Oto jak kończy się świat. Oto jak kończy się świat. Nie z hukiem ale skomleniem”). To ich agonia? To już koniec czy dopiero początek? Nie możemy być pewni, bo Teatr Akt zawiesza swój spektakl w pół słowa. Nikt z aktorów nie pozostaje nad sceną, na metalowej konstrukcji, wszyscy wciąż żyją, stoją twardo na ziemi, ale ta w pełni usłana jest skrawkami przypominającymi krwawe flaki... Krajobraz jak po bitwie. Ale czy po wojnie? 

„Sceny z końca świata” powstały w kreacji zbiorowej, a Teatr Akt w składzie Agnieszka Musiałowicz, Katarzyna Stefanowicz, Sylwia Hanff (gościnnie), Marek Kowalski, Tomasz Musiałowicz z pewnością nikogo nie zawiódł. Stworzył spektakl mocny, głośny, władający uwagą widza, wręcz autorytarny, w którym bohaterowie wzajemnie się „pożerali”, spalali w ogniu destrukcji, kryzysu i beznadziei. To był spektakl totalny, tak jak totalna była polska rzeczywistość w chwili tej premiery. 

Sandra Wilk, Strona Tańca 

„Sceny z końca świata” Teatr Akt, reżyseria: kreacja zespołowa, wykonanie: Agnieszka Musiałowicz, Katarzyna Stefanowicz, Sylwia Hanff (gościnnie), Marek Kowalski, Tomasz Musiałowicz, muzyka i filmy: Robert Jędrzejewski, animacje filmowe: Jakub Musiałowicz, reżyseria światła: Janusz Zabłocki, premiera: 03-04.10.2023, pokaz w ramach: 27. Międzynarodowy Festiwal Sztuk Performatywnych Rozdroże 2023, pokaz: Sala Laboratorium, Centrum Sztuki Współczesnej – Zamek Ujazdowski, 04.10.2023

* Wszystkie cytaty z T.S. Eliota w tłumaczeniu Antoniego Libery.