Teatralny wieczór buntu

Teatralny wieczór buntu
Kolejny raz „Centralna Scena Tańca” ma szczęście, bo w ramach tego właśnie projektu w marcu b.r. odbyły się ostatnie pokazy taneczne przed wprowadzeniem lockdownu, a z kolei na dzień przed kolejnymi obostrzeniami pandemicznymi w listopadzie, to jej udało się zorganizować w Warszawie ostatni wieczór dla miłośników tańca współczesnego. Przedziwnie wyglądała wielka sala Mazowieckiego Instytutu Kultury, w której zajęte było zaledwie co czwarte miejsce, szczególnie dlatego, że ta edycja CST odbywała się w trakcie masowych kobiecych protestów ulicznych (zainicjowanych przez Ogólnopolski Strajk Kobiet po obaleniu w Trybunale Konstytucyjnym tzw. kompromisu aborcyjnego), a poświęcona była tematowi roli i siły kobiet oraz wywołanych przez nie rewolucji w tańcu…

5 listopada 2020 r. pokazy teatralne zostały silnie splecione z towarzyszącymi im „Rozmowami też o tańcu” – tym razem więc, wyjątkowo, to od nich należy zacząć analizę zaproponowanego publiczności wieczoru. Paulina Święcańska zadała bowiem swoim gościom – Katarzynie Gardzinie i Hannie Raszewskiej-Kursie – pytania dotyczące rewolucji w balecie i tańcu współczesnym. Gardzina specjalizuje się w analizie baletu klasycznego, Raszewska-Kursa – tańca współczesnego, szukały więc między swoimi obszarami zainteresowania pewnych punktów wspólnych, odnosiły się do wzajemnych, historycznych i artystycznych powiązań, w tym do historii kobiet, które wniosły do teatru ożywczy powiew wolności lub wręcz wywołały w nim rewolucję (np. do historii Bronisławy Niżyńskiej czy Isadory Duncan). W pewnym sensie była to jednak rozmowa zachowawcza, bo oczywiście nie ma w Polsce odważnego, który wskazałby nazwiska tancerzy czy tancerek (zarówno artystów baletu, jak i teatru tańca) jakie – jego zdaniem – są nazwiskami rewolucji w polskim tańcu. Wszyscy pozostawiają tę weryfikację czasowi historii i… następnym pokoleniom – to w sumie bardzo ciekawe, choć równocześnie dosyć przygnębiające.

Ale wróćmy do clou wieczoru w Mazowieckim Instytucie Kultury, czyli do dwóch warszawskich premier. Pierwszą z nich był „Fearless” Gosi Mielech – pełnometrażowy spektakl wyprodukowany przez DanceLab/Jaggy Polski, który miał swoją światową premierę podczas NonStopFestivalen w Norwegii (18.09.2019), a azjatycką premierę trzy miesiące później w Bangalore w Indiach. Wcale się nie dziwię zainteresowaniu poza granicami kraju tą produkcją – jest spektakularnym pokazem możliwości wyczarowania pięknej opowieści nie tylko samym ruchem, ale także zapadającymi w pamięć kostiumami czy reżyserią i aranżacją światła, a co ważne udało się to bez podpierania się materiałem filmowym wyświetlanym na ekranie. Za ten sukces odpowiada, rzecz jasna, sama tancerka, której udało połączyć się technikę baletową z technikami tańca współczesnego i pokazać dzięki temu wdzięk, miękkość ruchu, jego dynamikę, własną wytrzymałość, sprawność i umiejętności aktorskie; a także grono jej współpracowników. A byli nimi twórcy świateł – Paweł Murlik (reżyseria) i Arkadiusz Kuczyński (aranżacja) oraz twórcy kostiumu Kata Kwiatkowska we współpracy z Gosią Mielecz (projekt), Przemek Podolak i Marzanna Gruszczyńska (wykonanie). Bo mimo, że „Fearless” jest spektaklem solowym, to brawa za uzyskany efekt należą się właśnie całemu kolektywowi twórców. To oni wspólnie stworzyli ruchowo i plastycznie opowieść o strachu, o jego genezie i walce w pokonywaniu własnych pierwotnych reakcji, a wszystko to zostało podane w oparciu o łatwo odczytywalne, współczesne kody kulturowe.

Tym silniejsze, jeśli oglądamy je w okresie protestów kobiecych; protestów, które wybuchły w obliczu strachu przed przyszłością, strachu przed niepewnością, strachu przed bólem i cierpieniem psychicznym.

Strach to główny temat choreografii Gosi Mielech. Wyłania się on w „Fearless” niczym ze współczesnej opowieści grozy – z rozłożonej na planie koła ciemnej materii, na spowitej mgłą scenie oświetlonej jedynie delikatnym błękitnym światłem, widzimy narodziny potwora… Początkowo obserwujemy jedynie ruch budzący się pod materiałem, i patrzymy – jeszcze nie wiedząc, co się stanie później – jak na naszych oczach ten tajemniczy kształt przekształca się w ludzką postać, powoli wydobywa spod materiału swoje członki, w końcu głowę i zaczyna swój szaleńczy rajd triumfu.

Ciemny wielometrowy płaszcz rozwiewa się po całej scenie, zajmuje ją niemal w całości tworząc nieustannie poruszające się wzory czy fale. A później jest jeszcze ciekawiej, bo  bohaterka grana przez Gosię Mielech naprzemiennie wygrywa i przegrywa. Pokazuje te stany, gdy już myślimy, że wyrwaliśmy się z fazy lękowej, ale nasze ciało wciąż jeszcze pamięta swe psychosomatyczne reakcje w sytuacjach ekstremalnych. Mielech tworzy w tym celu nietypowy ruch używając do tego elementów z tańca klasycznego, np. chodzi po scenie jak twór nie z tego świata, jakby właśnie w możliwościach ciała szukała drogi do swego uwolnienia.

Są tutaj gesty triumfu i nawracająca ciemność, a cały spektakl nie ma szczęśliwego zakończenia, choć nie został zamknięty, np. śmiercią bohaterki. Mottem tej choreografii są w końcu słowa Franka Herberta: „Nie wolno się bać, strach zabija duszę. Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie. Stawię mu czoło. Niech przejdzie po mnie i przeze mnie. A kiedy przejdzie, odwrócę oko swej jaźni na jego drogę. Którędy przeszedł strach, tam nie ma nic. Jestem tylko ja”.

Polecam „Fearless” każdemu, kto nie miał do tej pory kontaktu z tańcem współczesnym – ta choreografia, zawieszona między wieloma dyscyplinami, będzie się podobać bez względu na szerokość geograficzną i wiek widowni. Będzie się podobała młodym odbiorcom, którzy przypomną sobie dzięki niej sekwencje i postaci z wielu filmów – od przerażającej zjawy w „Ringu”, przez dementorów z „Harry’ego Pottera”, aż po teatralne sceny z „Moulin Rouge”, serio!

Drugą warszawską premierą w listopadowej edycji „Centralnej Sceny Tańca” było „Kambium” Aleksandry Bożek-Muszyńskiej. Ten 20-minutowy spektakl, utrzymany w konwencji performance’u miał swoją polską premierę podczas Kipisz #19 w Łodzi (23.11.2018).

Bożek-Muszyńska kolejny raz realizuje swoją choreografię używając czarnego humoru i jak pisze w zapowiedzi „Kambium to krótka i niezobowiązująca podróż przez najwrażliwszą część miazgi”. No i mamy miazgę, masakrę i dekonstrukcję – widzowie otrzymują do ich odbioru swoisty instruktaż o tym, czego mają się spodziewać, łącznie z czasem trwania poszczególnych scen – m.in. o tym, że przez 3 minuty 30 sekund będą słuchać utworu muzycznego albo oglądać nagranie wideo.

Choreografka wyraźnie odnosi się do lat 80. i 90. ub. wieku – przez pryzmat satyry pokazuje w pigułce imprezowe ruchy taneczne z tamtego okresu. Puszcza nam też nagrania Beastie Boys, hiphopowej grupy buntu i rewolucji, której pojawienie się na rynku i hity „Sabotage” czy „Fight For Your Right” wywołały niemałe zamieszanie w branży muzycznej, bo oto trzech młodych chłopaków weszło w przestrzeń ulicznej melorecytacji – zarezerwowanej dotąd tylko dla twórców czarnoskórych. Warto przy okazji przypomnieć sobie, że przez muzykę Beastie Boys przewinęło się wiele gatunków muzycznych, w tym hard core punk, heavy metal czy muzyka klasyczna, a ten prześmiewczy artystyczny collage, buntownicze teksty, żartobliwe teledyski pomagały liderowi, Adamowi Yauch, w działalności aktywistycznej na rzecz praw człowieka.

Aleksandra Bożek-Muszyńska tańczy w „Kambium” ubrana w wymoczonej wodą z wiadra jasnoniebieskiej koszuli, każe nam oglądać pochodzące z Internetu nagrania tańczących amatorów, wreszcie zaprasza do wspomnień i mruczenia dowolnie wybranej muzyki podczas kilkuminutowego backoutu (zaciemnienia) pod koniec spektaklu. No i doprowadza tym do wymarzonego finału, czyli do czynnego odniesienia się przez widzów do tematyki jej spektaklu, a był nim przecież ten kluczowy moment w życiu, w którym rzeczywistość tak ciśnie, niszczy i osłabia, że pozostaje już tylko krzyk i bunt …

Jak się więc skończył spektakl „Kambium”? Publiczność dodała mu swoją – polityczną – kropkę nad „i”. Przy zgaszonym świetle usłyszeliśmy, jak jeden z mężczyzn przebijając się przez nieśmiałe mruczando pozostałych widzów, wykonuje fragmenty rozmaitych polskich hitów. Swój „tajemny występ” zakończył wyśpiewaniem słów „Osiem gwiazd, osiem gwiazd, osieeeeem gwiaaazd”, na co reszta obecnych zareagowała dosyć żywiołowo…

Ruch Ośmiu Gwiazd jest obecny na protestach ulicznych od czasu ostatnich wyborów prezydenckich, a zadebiutował rozpowszechnieniem wśród młodych ludzi wulgarnego hasła skierowanego przeciwko obecnej władzy, ukrytym pod symbolem ośmiu gwiazdek. Przekaz „***** ***” zaszokował wówczas komentatorów politycznych, którzy nie spodziewali się jeszcze, że Ogólnopolski Strajk Kobiet po kilku miesiącach wyprowadzi na polskie ulice setki tysięcy młodych i rozpocznie swoje protesty pod hasłem „wypier…lać”.

Tak oto siła kobiet pokazywana na tanecznej scenie, nieoczekiwanie dla organizatorów, przeobraziła się w teatralny wieczór buntu.

Sandra Wilk, Strona Tańca

„Centralna Scena Tańca” – odsłona listopadowa: „Fearless”, choreografia i wykonanie: Gosia Mielech, muzyka: Anna Suda/An On Bast, projekt kostiumu: Kata Kwiatkowska, Gosia Mielech, wykonanie kostiumu: Przemek Podolak/RAG, Marzanna Gruszczyńska, reżyseria światła: Paweł Murlik, aranżacja światła: Arkadiusz Kuczyński, produkcja: DanceLab, Jaggy Polski, premiera: 18 września 2019 r. (Norwegia), czas trwania: 40 minut; „Kambium” choreografia i wykonanie: Aleksandra Bożek-Muszyńska, muzyka: collage, premiera: 23.11.2018 (Łódź), czas trwania: 20 minut, pokazy: Mazowiecki Instytut Kultury, 05.11.2020