Od miłości do zbrodni

Medea Fiam, foto: WILK

Podczas jednego z pięciu dni 5. Butohpolis – Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Tańca w Warszawie obejrzeliśmy „Medea Fiam” Elisabeth Damour z Francji, która pokazała swoje solo w Centrum Teatru i Tańca Zawirowania. 21 kwietnia 2023 r. Damour otwierała wieczór z trzema choreografiami, poza nią wystąpiła też Sylwia Hanff („Wojny. Święta Krew Śniących”) i Thomas A. Bradley (projekt „O kompozycji”). Ciekawe, że jej „Medea Fiam” z jednej strony doskonale wprowadzała do znajdujących się gdzieś między brutalnością a medytacją „Wojen…”, a z drugiej do formalnych scen z kilkuaktowego wizualno-ruchowego pokazu Australijczyka. Skupmy się więc na tym, jak Damour skonstruowała swoją opowieść.

Wstępnie się wydawało, że nie da się zrozumieć „Medea Fiam” („Stanę się Medeą”) Elisabeth Damour bez szczegółowej znajomości historii tej postaci z greckiej mitologii, czarodziejki, żony Jazona. A jednak wystarczyły podstawowe informacje o jej mrocznej pełnej miłości i nienawiści historii. Medea powodowana miłością dopuściła się wielu zbrodni, a później w akcie zemsty na swoim ukochanym (który ją porzuca) zabiła własnych synów Mermerosa i Feresa. Damour skupia się właśnie na tym ostatnim dramatycznym wątku, a dokładnie na przeżyciach, które Medeę doprowadzają do potwornej zbrodni dzieciobójstwa.

Nie trzeba znać zawiłości tych historii, aby odczytać ból i rozterki jakie pokazuje nam Medea w tym spektaklu: to w całości choreografia oparta na cierpieniu - pojawia się on w pierwszym krzyku, a później zatacza koło, by kończyć się w punkcie wyjścia. Cała ta historia pisana jest gwałtownymi i niemal zwierzęcymi emocjami, w które zagłębia się tancerka. Damour odwołuje się tutaj bardzo wyraźnie do swej zwierzęcej natury, w jednej ze scen widzimy jak skrada się niczym dziki kot, z obłędem w oczach, jakby obudziła w sobie bestię.

Spektakl planowo i celowo zrealizowano w bardzo wolnym rytmie, nawet w scenach gwałtownych wszystko ma tutaj swój proces, który wciąga widza w ten niewidoczny świat. Ciekawym było obserwowanie dojrzałego ciała, które w mniej lub bardziej teatralny, celowo przerysowany sposób opowiada nam historię budzenia się tego strasznego mroku kryjącego się w każdym człowieku, a niepokojąca muzyka (autorstwa: René Baptist Huysmans) dopełniała tego obrazu. Całość została zrealizowana tak, aby być zmuszonym do śledzenia każdego oddechu, dźwięku i ruchu tancerki wolno poruszającej się po scenie, we w miarę jednolitym dźwięku i świetle, by nic nie rozpraszało naszej uwagi.

To oczywiście nie jest spektakl dla każdego. Jest trudny, ciężki, niełatwy w odbiorze. „Medea Fiam” moim zdaniem znajduje się na pograniczu butoh i performance'u, ma kody, które odczytają zarówno miłośnicy klasycznego butoh, jak i ci, którzy wychowali się na niepokornych pracach Grotowskiego, gdzie nie tylko to, co widzimy na scenie ma znaczenie - liczy się także klimat przedstawianego świata (choćby mitologicznego) i opowieść skupiona na wewnętrznych przeżyciach, emocji w punkcie dramatycznego przełomu.

Jednym z ważniejszych momentów pracy Elisabeth Damour był ten finałowy, gdy grana przez nią postać Medei znika nam całkowicie z oczu; Medea schodzi w niej ze sceny i gdy wydaje się już, że spektakl dobiegł właśnie końca, nagle objawiła się wśród nas, od strony widowni, a po jej minięciu zastyga w bezruchu, w pierwszej pozie z początku tej choreografii, jakby nic pomiędzy się nie wydarzyło. Ta nagła zmiana akcji i to symboliczne zamknięcie kręgu, powinno nam zawsze przypominać, że historie dzieciobójstwa wcale nie są mitologiczne, a w życiu realnym nikt nie powinien mówić „Stanę się Medeą”.

Sandra Wilk, Strona Tańca

„Medea Fiam” Elisabeth Damour (Francja), choreografia: Denis Sanglard, wykonanie: Elisabeth Damour, kostiumy: Elisabeth Damour, muzyka: René Baptist Huysmans, pokaz w ramach: 5. Butohpolis – Międzynarodowy Festiwal Sztuki Butoh, pokaz: Centrum Teatru i Tańca Zawirowania, 21.04.2023