Wyjście z bunkra. O tanecznych i performatywnych spektaklach dla młodzieży

Wyjście z bunkra. O tanecznych i performatywnych spektaklach dla młodzieży

Przed laty polskie festiwale taneczne w swojej ofercie skierowanej dla młodzieży miały przede wszystkim zbiorowe, synchronicznie wykonywane układy – swoiste teledyski tańczone na żywo do jednego czy kilku utworów muzycznych. Czasami tkwiła w ich tle jakaś banalna historia czy solowy fragment, naprowadzający na wiodący temat, ot i tyle. Mało w tym było pola do dyskursu, elementów ożywczych, czy np. prowokacji… Jak długo trwał ten wątły artystycznie i edukacyjnie stan? Niestety nie wiem – nie ma na rynku stosownych badań, zestawień czy danych, które pozwalałyby sięgnąć na kilka lat w przeszłość, by spróbować zobaczyć pewne trendy, zmiany, ewolucję. Z ogromną ciekawością i „czystą kartą” wyławiałam więc to, co dla tej grupy wystawiane było w Warszawie w ciągu ostatniego – pandemicznego – roku (czyli od marca 2020 do marca 2021).

Epidemia koronawirusa SARS-CoV-2 uderzyła w całą kulturę niezwykle mocno, to przecież placówki kulturalne jako pierwsze przeżywały sanitarne ograniczenia dotyczące liczby widzów, potem artystom zakazywano prób i wprowadzono im lockdown burzący większość planów twórczych. Obecnie, w marcu 2021 r., teatry – po zaledwie dwóch tygodniach „próbnego otwarcia” – przeżywają trzecie już całkowite zamknięcie, dlatego z pewnością nie można mówić o tym, że ten pandemiczny sezon artystyczny jest jakkolwiek reprezentatywny. Oferta teatralna siłą rzeczy musiała stać się skromniejsza, niż normalnie, ale jest to, co jest i nawet temu warto się uważnie przyjrzeć.

Spektakle dla młodzieży znacznie różnią się realizacyjnie od spektakli uznanych twórców – po pierwsze młodzież jest bezkompromisowa, śmiało porusza gorące społecznie i politycznie tematy. Po drugie: raczej mówi o sobie, swoim spojrzeniu, podkreśla indywidualizm, niż objawia prawdy zbiorowe. Po trzecie w realizacji woli o wiele bardziej ascetyczną formę prezentacji – od skromnego tańca, raczej wpisującego się w nurt performance, nowej choreografii, tańca konceptualnego, niż do tańca współczesnego, jazzowego czy modern dance, aż do wyboru światła białego ponad nad kolorowym czy pustego horyzontu zamiast barwnych ilustracji wideo. W wreszcie po czwarte: młodzież nie stroni od rekwizytów, które silnie wspierają ich opowieści.

Aby to zobaczyć na konkretnych przykładach – spójrzmy na kilka spektakli wystawianych w ostatnich miesiącach w Warszawie (lub pokazywanych w ramach warszawskich projektów online), przy czym do omówienia wybrane zostają najbardziej wyraziste spektakle zaproponowane przez różnych organizatorów.

Image

Zacznijmy od „Grupy warszawskiej” (reżyseria: Eglė Švedkauskaitė, dramaturgia: Michał Telega, choreografia: Agnieszka Kryst, scenografia, kostiumy, wideo: Hanna Maciąg, obsada: Zuzanna Bojdecka, Stanisław Garapich, Karolina Laskowska, Marianna Wilska, Ignacy Zasadni) – najnowszej prezentacji Nowego Teatru (online, marzec 2021). Dodać przy tym należy, że Nowy Teatr szczególną uwagę zwraca na projekty artystyczne (w tym taneczne) skierowane do dzieci i młodzieży, regularnie organizuje też warsztaty dla tej grupy wiekowej.

Powstawanie tego spektaklu tworzonego przez pięcioro nastolatków niespodziewanie zaburzył wybuch pandemii koronawirusa – ma on więc wyraźnie oddzielone dwie części, pierwsza dotyczy „owoców zakazanych” (tj. tego, czego według prawa, nieletnim nie wolno pokazywać na ekranie, i co w zasadzie co młodzież na to), a druga część dotyczy „owoców zabranych” (czyli tego, jak kwarantanna społecznej i pandemia wpłynęła na młodych). Z zakazów i nakazów dotyczących seksualności, seksu, postrzegania i rozumienia świata, z ignorancji dorosłych wobec katastrofy klimatycznej, z podziału naszego kraju na dwa polityczne obozy, usuwania bezpieczników demokracji, płynie obraz współczesnych nastolatków, mierzących się z własnym dorastaniem w atmosferze ograniczania wolności. Tu nie ma odgrywanych ról bohaterów spektaklu, tutaj Ignacy, Zuzanna, Marianna, Stanisław i Karolina mówią o samych sobie, ale tak naprawdę o całym pokoleniu, o młodym aktywizmie (np. ekologicznym), nieposłuszeństwie, ryzyku, strachu przed przyszłością. Są w jakimś symbolicznym bunkrze, sami ze swoimi myślami i swoim postrzeganiem rzeczywistości. Odizolowani od innych, samotni. Zwierzają się sobie, jak na obozie młodzieżowym. Poruszają swoje prywatne problemy, lokalne i globalne. Wstydliwie szepczą lub dla odmiany wygłaszają odważne oświadczenia. Próbują istnieć w świecie brutalnego kapitalizmu, świadomi chyba swej słabej pozycji. Niewiele jest w tej opowieści ruchu (ale jest) – może dlatego, że im dłużej trwa spektakl tym większy widać marazm, zniechęcenie i straty, jakie przyniosła im pandemia. W drugiej części „Grupy warszawskiej” słyszymy osobiste relacje z kwarantanny. Niemal wszyscy (z tej piątki) pozbawieni mocnych bodźców i kontaktów społecznych „poddali się”. Wstawali po południu, cały swój czas spędzali przed monitorami komputerów czy smartfonów. Funkcjonowali bez ciekawości świata, bez działania, bez twórczej myśli, bez marzeń, bez chęci, bez emocji, jak jakieś zombie… Więc taniec wraca dopiero wtedy, gdy nadchodzi coś w rodzaju buntu i uwolnienia, a w spektaklu – fizycznego opuszczenia sali teatralnej. Nastolatkowie wybiegają na słońce, pierwszy raz kolorowi, uśmiechnięci i symbolicznie, pierwszy raz znów, żywi.    

Podobne – ekologiczne wątki dotyczące problemu dotyczącego naszego podejścia do zasobów wody, od globalnych po lokalne – znajdziemy także np. „Gdyby w wody nie ściekały” Katarzyny Sypniewskiej, Amandy Nabiałczyk i Magdaleny Zdanowicz (choreografia: Magdalena Zdanowicz) albo w „woDNA” Beci Kulgajuk pokazywanych we wrześniu 2020 r. w Promie Kultury. „woDNA” jest abstrakcyjna, tańczona na białym tle, bez rekwizytu – za niego służy tutaj tylko kostium w biało-błękitne pasy przywodzące na myśl fale, a cała historia zaklęta jest w ciele, w narastającym swoją ekspresją ruchu i mimice tancerki. Z kolei „Gdyby w wody nie ściekały” cechowało się ciekawym, nieoczywistym rozplanowaniem przestrzeni gry dla trójki bohaterek opowiadających o brudzie i o tym, jak traktujemy przyrodę, wodę bezpardonowo wlewając w nią wszystkie nasze ścieki. Dynamiczny ruch pary tancerek był tu skontrastowany ze sceną prania prześcieradła w miednicy i w mojej opinii świetnie by się sprawdził w dyskursie z młodzieżą. Bo to artystyczna historia nie tylko o frustracji, bagażu emocjonalnym jaki nosimy, ale także o mieście i wsi, o różnicach nie tylko w świadomym istnieniu w zgodzie z naturą, ale też o różnicach społecznych. Przy pracy przy obu tych etiudach przydałaby się pomoc doświadczonego reżysera czy choćby dramaturga, ale i tak bije z nich młodzieńcza energia.

Tak samo, jak w „Papierowej miłości” Zuzanny Ziółek i Jana Duszy (oboje urodzeni w 2002 r.), choć tutaj wszystko dramaturgicznie było dopracowane. Spektakl dwójki osób ledwo wchodzących w dorosłość pokazany został w ramach Centralnej Sceny Tańca w Mazowieckim Instytucie Kultury (październik 2020). To była fabularna etiuda rozgrywająca się w przestrzeni jednego pokoju, w którym spotkała się para kochających się ludzi, którzy poznali się poprzez listy. Platoniczne uczucie, pasja i… rozczarowanie po spotkaniu w świecie realnym – to mogło wydarzyć się naprawdę. Dotknąć zarówno samych scenicznych wykonawców, jak i ich koleżanki czy kolegów ze szkoły. Ale przecież każdy z nas może sobie zadać pytanie o jakość swojego miłosnego uczucia, podjąć się jego weryfikacji bez względu na wiek. Ta etiuda także miała niezwykle prostą formę, także jeśli chodzi o część choreograficzną, co było jej wielką zaletą.

Image
Ożywcze spojrzenie zaproponowała też w tym sezonie młoda tancerka Karina Szutko (ur. 2005) w swoim wideo „Welcome to the New Age”, która została nagrodzona w konkursie organizowanym przez Pałac Młodzieży pt. „SoLOVE”, w 2020 r. opowiada o końcu systemu, w jakim żyjemy i jakim się posługiwaliśmy. O konsekwencjach bycia głuchym na krzyk świata, na jego radioaktywność. To praca o toksyczności naszych myśli i działań, a także o braku przyszłości, jeśli nie uda nam się odrzucić strefy własnego komfortu i własnego egoizmu.

Zupełnie inaczej do tematu ekologicznego życia podeszli twórcy „Axiom of choice” HOTELOKO movement makers (koncepcja: Agata Życzkowska, reżyseria i wykonanie: Mirek Woźniak, Agata Życzkowska, wideo: Wojtek Kaniewski) także pokazywanego we wrześniu 2020 r. w Promie Kultury. Choć i tu mamy wiele odniesień do osobistego życia twórców, to jednak z tą jednak różnicą, że dorośli szukają formuły, jak o swoich doświadczeniach i przemyśleniach w atrakcyjny sposób opowiedzieć młodzieży. Życzkowska i Woźniak wybierają formę krzykliwą, kolorową, celowo przerysowaną, wykorzystującą humor (np. w scenach, w których oboje są przebrani za ogromne homary). Znacznie się to różni od propozycji samej młodzieży czy bardzo młodych twórców – oni nie chcą żartować, próbują krzyczeć o swoich problemach, o sytuacji społeczno-politycznej, w jakiej przyszło im żyć bez podpierania się filozoficznymi tekstami, kolorowymi obrazami, czy wydumanymi analizami. Mówią jak jest, czego chcą, a czego nie chcą. Przestrzegają nas swą destrukcyjną wizją przyszłości.  

Taką właśnie propozycję przyniósł spektakl „Prawie JesTeam” Project for YOU, czyli grupy projektowej Akademii Tańca Zawirowania (choreografia: Stefano Silvino, taniec: Klara Szela, Iza Wróblewska, Piotr Szyc, Matylda Kucharska, Iza Weyher, Agata Kwiatkowska, Sonia Marcinkiewicz, Aleksandra Piasta, Weronika Banul, Joanna Majsak) pokazywanej przez Centrum Teatru i Tańca w Warszawie (online, luty 2021). Młodzi adepci tańca mieli przed sobą zadanie dotyczące obecności w społeczeństwie, stosującym się do w góry określonych, choć wciąż zmieniających się, reguł i zasad. Co zaproponowali? Wyłom, odrzucenie części zasad w imię swobody dezycji jednostki i pokazali nam swoją wizję świata – wolnego i nieco szalonego. Ciekawa praca – także w warstwie choreograficznej zaproponowanej przez Silvino.

I na koniec jeden z najlepszych – moim zdaniem – nowych spektakli skierowanych do młodzieży: „Patolovja” w reżyserii Marty Twardowskiej i choreografii Agnieszki Sikorskiej (wideo: Obskurne Studio). Spektakl inspirowany „Scenami z życia małżeńskiego” Ingmara Bergmana pokazywany był przez Centrum Teatru i Tańca (online, maj 2020). „Patolovja” – podobnie do „Grupy warszawskiej” nawiązuje do życia w bunkrze, tutaj jednak ma on wymiar nie tylko symboliczny ale tez realny. Para młodych ludzi chroni się w nim, aby przetrwać zewnętrzny kataklizm, z biegiem czasu okazuje się jednak, że większe zagrożenie panuje wewnątrz, niż na zewnątrz ich schronienia. Jak w soczewce oglądamy więc ich załamania psychiczne, narastający alkoholizm, narastające patologiczne zachowania (np. przemoc), a równolegle patrzymy na to, jak na ich wezwania skierowane do kogokolwiek z zewnątrz nikt nie odpowiada. Sceny z parą uwięzioną w bunkrze są całkowicie aktorskie, ale odpowiadająca za reżyserię Marta Twardowska przeplotła je fragmentami scen tanecznych, granych w zupełnie innym miejscu i czasie. Grupa tancerzy prowadzonych przez Agnieszkę Sikorską wykonuje swoje układy w kombinezonach ochronnych i medycznych maskach. To współczesny, pandemiczny danse macabre dodający realizmu i prawdy o dzisiejszym czasie, którego jeszcze długo nie zapomnimy…

Czy coś jeszcze cechuje najnowsze spektakle dla młodzieży czy tworzone przez młodych? Tak, jest jeszcze jedna ich wspólna cecha – ci wykonawcy wprowadzają do swoich spektakli komentarze i elementy dotyczące bieżących wydarzeń (np. o pandemii) o wiele szybciej i śmielej, niż artyści o długoletnim doświadczeniu scenicznym. Pozwalają nam wyobrazić sobie to, jak może wyglądać teatr tańca w przyszłości – będzie to teatr silnie zaangażowany społecznie i politycznie, w którym forma ruchowa czy taneczna zejdzie zapewne na drugi plan, bo liczyć się przede wszystkim siła przekazu, często egoistyczna, samolubna, choć wyraźnie buntownicza.

Sandra Wilk, Strona Tańca