Taniec wiecznego śnienia

Taniec wiecznego śnienia

SylwiaHanffTaniec wiecznego śnienia

Z Sylwią Hanff, tancerką butoh i kuratorką Butohpolis – Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Butoh rozmawia Sandra Wilk

Jako kurator programu podczas przygotowań i wyboru spektakli europejskiego butoh na festiwal Butohpolis musisz oglądać bardzo wiele propozycji z całego świata, czy zauważasz wśród nowych spektakli istnienie nurtu butoh politycznego, butoh społecznego? Jednym słowem – współcześni twórcy butoh zatopieni są raczej w swoich poszukiwaniach ruchu i zainteresowani czystym artystycznym eksperymentem czy też komentują w aktywny sposób naszą rzeczywistość (np. wydarzenia związane z pandemią)? Jeśli tak, to czy będzie reprezentacja takiej drogi podczas trzeciej edycji Butohpolis?

Butoh z natury swojej jest społeczne, czy nawet polityczne. Powstało w atmosferze społeczno-politycznej zawieruchy w połowie XX wieku w Japonii, jako undergroundowa sztuka buntu wobec kapitalizmu i społeczeństwa zorientowanego na produkcję. Od samego początku odnosi się do tego, co jest wykluczane, niepasujące do uładzonej wizji świata –  wyrzutków, marginalizowanych grup społecznych, szaleństwa, śmierci. Dotyka tego, co stanowi tabu w społeczeństwie. Nie czyni tego jednak w formie komentarza czy opowiadania o konkretnych wydarzeniach.

Butoh w ogóle nie opowiada i nie przedstawia. W tym sensie jest post-teatrem, post-tańcem i anty-tańcem. Butoh nie zajmuje się nawet ekspresją. Butoh to stan bycia. Posługuje się chyba najsilniejszym medium – ciałem. Jest buntem i rewolucją ciała. Stawia wyzwania publiczności, ponieważ właśnie w ciele i ciałem stara się wywrócić cały porządek myślenia o świecie – podważa zasady Matriksu. Dlatego butoh nigdy nie było i nie jest czystym artystycznym eksperymentem, a ruch sam w sobie – jako sztuka dla sztuki – nie leży w obszarze zainteresowań butoh. Zdarza się, że o tym wszystkim zapominają niektórzy artyści skupieni na sobie. Szczególnie dotyczy to artystów z Zachodu, co chyba po prostu wynika z uwarunkowań kulturowych. Takie są moje obserwacje poczynione na międzynarodowych festiwalach w Europie, USA i Japonii.

Wspomniałaś o komentarzach dotyczących np. pandemii. Tak, w tegorocznej edycji Butohpolis jest zaplanowane wydarzenie odnoszące się do trudnego czasu ostatnich kilkunastu miesięcy – butoh flash mob. Nie będzie to jednak komentarz. Butoh, poza buntem, ma jeszcze bardzo wiele różnych aspektów. Jeden z nich jest duchowy, medytacyjny. Czasem nawet jest to taniec-modlitwa (poza jakąkolwiek religią).

W tym roku nasz butoh flash mob będzie zatytułowany „Dystans na 3 kwiaty” i będzie poświecony cierpieniu, które wywołała pandemia, odwiecznemu kołu życia i śmierci w naturze, modlitwie za tych, którzy umarli, ale też dobrym stronom pandemii – dystansowi, który ludzi łączy a nie dzieli – dystansowi na trzy kwiaty (1,5 m – każda łodyga ma 50 cm).
Image
Skoro już mówimy o pandemii – poprzednia edycja Butohpolis odbywała się w trakcie silnych ograniczeń sanitarnych – zdecydowaliście się część spektakli przenieść w plener, część wydarzeń pokazana została online. Czy to przyniosło zyski czy straty? Oceniasz, że przestrzeń otwarta może sprzyjać butoh, a cały styl – wymagający w swoim odbiorze skupienia, spokoju, przemyśleń, otwartości na skumulowaną energię przekazu – może z powodzeniem funkcjonować w projektach site-specific?

Jednym z najsłynniejszych powiedzeń dotyczących tańca butoh brzmi „tancerz butoh nie tańczy, ale jest tańczony”. Mówi ono tylko i aż tyle, że miejsce i relacja performer – miejsce (włączając w to publiczność) jest najważniejsze w tańcu butoh.

Podczas moich warsztatów uczę, że to miejsce tańczy tancerzem, to przestrzeń się porusza, a nie tancerz. Jego poruszające się ciało-umysł jest częścią poruszającej się, żyjącej (poza czasem) przestrzeni. Rezonans – ten termin również jest bardzo często używany jako jeden z podstawowych w butoh. Dlatego nie ma znaczenia czy tańczy się na scenie czy w przestrzeni publicznej site-specific. Są to po prostu różne i równoważne formy.

Moim zdaniem o butoh można mówić również w odniesieniu do environmental dance czy nawet land art. Osobiście bardzo lubię performance i performowanie site-specific (choć jest to zapewne łatwiejsze raczej dla doświadczonych wykonawców), bo dla mnie jest to ujawnianie (lub też ujawnianie się) ukrytych, niewidzialnych wymiarów codziennego życia i miejsc, w których żyjemy. Mam nadzieję, że to doświadczenie pozwoli widzom zmienić sposób patrzenia.

Na pewno inną kwestią jest butoh online. Uważam, że nie jest możliwe skuteczne nagranie tego tańca, bo jego istotą jest obecność, co oczywiście dotyczy generalnie sztuk performatywnych. Ale w butoh ma to wyjątkowy wymiar, ponieważ pracuje ono ze szczególnym rodzajem energii. Niemniej jednak doceniam sztukę video-art i filmu tańca, a rozwija się ona ostatnio dosyć dynamicznie – dlatego staramy się prezentować właśnie film, a nie zapisy performance (tylko wyjątkowo) czy livestreaming. I to jest niejako korzyć tej zmiany programowej – możemy zaprezentować niezwykle ciekawe filmy, które inaczej nie zmieściłyby się w regularnym programie naszego festiwalu. W zeszłym roku, w związku z koniecznością takiej nagłej zmiany, powstał świetny film Anny Ventury Natsuki „Kesseki”, przygotowany specjalnie dla Butohpolis.

A straty? Niewątpliwie stratą jest to, że nie możemy zrealizować spotkań na żywo, ale takie mamy czasy i narzekanie nic nam nie da…

Czy jesteś w stanie ocenić w jaki sposób pandemia wpłynęła na jakość artystyczną i liczbę spektakli butoh? Masz wiedzę na temat obecnych warunków pracy tancerzy tego nurtu? Jak to wygląda z pozycji organizatora, kuratora, na przykładzie organizacji Butohpolis…

Pandemia chyba wpływa tak samo na każde środowisko artystyczne i rodzaj sztuki, którego istotą jest spotkanie na żywo. Można zaobserwować intensywną działalność online artystów butoh, zarówno w zakresie prowadzenia warsztatów, jak i prezentacji performance oraz filmu tańca. Artyści z jednej strony odczuwają frustrację, a równocześnie starają się kreatywnie radzić sobie z sytuacją. Dla mnie – poza organizacją Butohpolis, zarówno zeszłorocznego jak i tegorocznego – był to czas poświecony powrotowi do siebie, kontemplacji natury i przywracania mojej więzi z przyrodą, a tym samym wzmacnianie mojej sztuki.

Organizacja festiwalu w czasie pandemii jest oczywiście zadaniem trudnym. Wiele „zwrotów akcji” i niemożność ustalenia terminów, czekanie na kolejne ogłoszenie zmian restrykcji itp. jest stresujące i wyczerpujące. Nagrodą jest to, że się udaje zrobić coś fajnego, na co czeka wiele osób.
Image
Który ze spektakli zaproszonych do programu 3. Butohpolis – Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Butoh uważasz za najbardziej innowacyjny, wnoszący nowe rozwiązania, pomysł, wytyczający ciekawą drogę artystyczną?

Staram się pokazywać w tym projekcie różnorodność sztuki butoh i wiele ciekawych ścieżek, ale nie oceniam, nie porównuję, nie zestawiam. Generalnie jestem przeciwniczką wszelakich konkursów w sztuce. Każdy zaproszony artysta i każda zaprezentowana forma sztuki jest ciekawa na swój sposób.

To, że główną wytyczną Butohpolis jest „nowe butoh” również nie jest z mojej strony oceną „starego butoh” jako czegoś gorszego. Po prostu ostatnio butoh poszukuje nowych dróg wśród nowoczesnych metod sztuki XXI w. i to akcentuję w programach kolejnych edycji wydarzenia. Staram się pokazywać formy, których do tej pory w Polsce nie było, butoh w ujęciu artystów multidyscyplinarnych i w kontekście nowoczesnego języka sztuki.

Czy możesz zdradzić inspiracje, założenia lub metodę pracy nowego, tajemniczego spektaklu Teatru Limen Butoh, który nie ma wciąż tytułu, ale jego premierę zobaczymy na festiwalu?

Nasz nowy projekt to dosyć fantastyczna historia. Pojawiła nam się mała gra słów, bo oczywiście chciałabym, żeby widzowie uznali nasz projekt za wyjątkowy, cudowny i nieziemski, ale chodzi nam też o to, co wyobrażone i fantasmagoryczne. A jeszcze bardziej o magiczny realizm, czyli połączenie ziemskiego z nieziemskim.

Punktem wyjścia będą mity osobiste i legendy miejskie – te stare i współczesne – oraz mityzacja i mitologizacja rzeczywistości, a konkretnie historia o dziewczynce na drzewie, lądującym UFO, duchach na mostku wikliniarzy, przejściu do innego wymiaru na dnie Jeziorka Czerniakowskiego oraz magiczne mikroświaty w Warszawie.  To są nasze punkty wyjścia. A moja metoda polega na zanurzaniu się w nieświadomość indywidualną i zbiorową oraz podążaniu za pojawiającym się procesem, który prowadzi mnie/nas coraz głębiej (wszak butoh jest sztuką intuitywną).

Na Butohpolis projekt pokażemy w dwóch częściach – jedna będzie w formie wideoinstalacji, a druga jako performance nad Jeziorkiem Czerniakowskim. Pracujemy więc w konkretnym miejscu, czyli okolicach Jeziorka Czerniakowskiego, ale też poza czasem i przestrzenią. O czasie zwykle myślimy jak o płynącej rzece. A co jeśli czas przypomina raczej jezioro? Teraz Wiecznego Śnienia. Najchętniej używam właśnie tego określenia pochodzącego od Aborygenów i terminu „śniące ciało” w odniesieniu do pracy w tańcu butoh.

"Taniec wiecznego śnienia. Wywiad z Sylwią Hanff", Sandra Wilk, Strona Tańca
Foto: Sylwia Zawadzka

Sylwia Hanff

Tancerka butoh, artystka mim, choreografka, performerka teatru fizycznego, instruktorka improwizacji tańca i symboliki ciała. Uznawana za pionierkę i jedną z najbardziej rozpoznawalnych tancerek butoh w Polsce.
Butoh uczyła się u największych mistrzów tego stylu (Ko Murobushi, Daisuke Yashimoto, Carlotta Ikeda, Yoshito Ohno oraz Atsushi Takenouchi, Tadashi Endo, Ken Mai, Kan Katsura). Była aktorką zespołu Warszawskiego Teatru Pantomimy, wielokrotnie występowała ze Studiem Mimów Stefana Niedziałkowskiego, przez 10 lat współpracowała także z Teatrem Narodowym, Teatrem Wielkim – Operą Narodową czy Teatrem Powszechnym w Warszawie. Od 2002 r. prowadzi Teatr Limen Butoh.
Stypendystka Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Ukończyła filozofię na Uniwersytecie Warszawskim.

Foto: Sylwia Zawadzka