O społeczności bez społeczności

"Forest" Designare Movement, foto: WILK

Zaskakuje mnie, że podczas dosłownie każdego spotkania widzów z koreańskimi choreografami i tancerzami pojawia się wątek K-popu, choć tamtejszy taniec współczesny naprawdę nie ma z nim wiele wspólnego, ani nawet go nie przypomina. To tak, jakby rozmawiając o azjatyckiej kinematografii zawsze odnosić się jedynie do koreańskich dram. Tymczasem tzw. produkt kulturalny Korei Południowej naprawdę nie sprowadza się do tych dwóch dochodowych fenomenów − patrząc na sam rynek muzyczny rozciągający się od mało wyrafinowanej muzyki trot aż po pansori, czyli tradycyjny gatunek muzyki koreańskiej (potocznie nazywany koreańską operą), wciągnięty na listę arcydzieł ustnego i niematerialnego dziedzictwa ludzkości UNESCO − można zobaczyć różnorodność tamtejszej kultury. Co prawda koreański taniec współczesny silnie inspiruje się Zachodem, głównie spektaklami amerykańskimi, choć też europejskimi (np. z Izraela, Belgii, Francji), to często czuć w nich azjatyckiego ducha zaklętego w specyficznej realizacji czy w charakterystycznym doborze tematów. Od historii wegetacji ryżu, przez wplatanie w spektakle elementów tradycyjnej kultury, aż po blaski i cienie specyficznej kultury popularnej, często ściśle związanej z rozwojem nowych technologii. 

Temu ostatniemu obszarowi poświęcono spektakl „Forest”, który 27 czerwca 2024 r. miał swoją światową premierę podczas 20. Międzynarodowego Festiwalu Tańca Zawirowania. Praca zespołu Designare Movement roboczo nazwana była „Digital Forest”, bo choreograf wyobraził sobie na horyzoncie cyfrowy las, dookoła którego zbudował całą akcję. Ten las to gęstwina social mediów, gdzie czai się na nas jakieś zagrożenie. Media społecznościowe w swym założeniu mają nas zbliżać do siebie, ale w praktyce – choć łatwo możemy się prawie w czasie rzeczywistym dowiedzieć niemal wszystkiego – mają efekt izolujący, ocenny, oddalający nas od siebie. Ta samotność i cierpienie pojawiają się już w pierwszej scenie koreańskiego przedstawienia, w której widzimy trójkę tancerek (Do Ji Won, Seo Jeong Bin, Nam Hee Kyung) patrzących w stronę wyimaginowanego cyfrowego lasu, a odwróconych do publiczności tyłem. Poruszają się równo, razem, wyraźnie czegoś wypatrują, ale jest to dla nas niedostępne, bo nie należymy do tej bańki informacyjnej. Patrzymy więc bezradnie, nie dostrzegając tego, co jest obserwowane przez ten – z pozoru jedynie – jeden społeczny organizm. Gdy następuje przełom i jedna z bohaterek wreszcie się odwraca jej twarz jest wykrzywiona, z bólu, cierpienia, wściekłości, może także z powodu odrzucenia przez grupę… 

Ta scena jest jednocześnie pierwszą i jedyną, w której widać głęboką troskę o kogoś. Wykrzywiony grymas „zdejmuje z twarzy”, uspakaja ręką druga z bohaterek. Później będziemy obserwować już przede wszystkim degrengoladę współodczuwania, aż do kulminacyjnej sceny deptania dłoni proszącej o pomoc. 

Podróż w „Forest” trwa od pierwszej do ostatniej sceny. Pełna jest wzlotów i upadków. I jak mantra wraca tu sekwencja, w której tancerki patrzą przez złożone przed swoimi twarzami dłonie, jak przez lunetę, szkło powiększające, smartfona. Niby widzą lepiej, mają fokus, a przecież nie są wtedy w stanie zupełnie dostrzec brzegów otaczającego je świata. Na siebie nawzajem też niezbyt zwracają uwagę, są jak osoby ze spektrum autyzmu nienawiązujące kontaktu wzrokowego, dotykające się z rzadka i niedostrzegające przy tym swojej mimiki, są skupione na własnych – a nie na cudzych – emocjach. Za to ich synchronizacja – godna zazdrości. Tylko, co nam po niej? Ten, kto się zgubi w cyfrowym świecie, temu to idealne zgranie z modą, z trendami, z wyzwaniem, z falą informacyjną nie pomoże. W mig się okaże, że wspólnotowość w mediach społecznościowych to tylko pozory, miraż, w którym tak naprawdę tkwimy nadzy ze spętanymi nogami; tak samo, jak w finałowej scenie koreańskiej choreografii, gdy tancerki rozbierają się do naga, ale nie są wolne, bo opuszczona do łydek bielizna całkowicie krępuje im swobodę ruchów. Mocny symbol – wyzwolenie w świecie mediów społecznościowych nie nastąpi. Nigdy. 

Spektakl w choreografii Yu Ho Sik, choć mógł z pozoru wyglądać na mało skomplikowany, był niezwykle wymagający wysiłkowo oraz po prostu trudny do wykonania – wymagał bowiem idealnego zgrania wszystkich tancerek. Proces produkcyjny zlał się więc z koncepcją artystyczną, co sprzyja późniejszej energii na scenie. Ciekawe były też inne produkcyjne wybory. Na przykład to, że całość planu gry została oświetlona bardzo jasnym białym światłem, bez użycia dodatkowych kolorów, stąd też jedyne ciemne sceny, w której tancerki jakby się wyłączały, a ich ruchy zanikały bądź stawały się powolne, przywodziły na myśl przegrzanie systemu czy wejście do dark-netu, po którym nieobeznani nie wiedzą jak się poruszać. 

To już druga ciekawa praca Designare Movement z Daegu, zespołu, który nawiązał współpracę z festiwalem Zawirowania, jaką widzę. Poprzednia pokazywana w Warszawie etiuda „Traveling” (w wykonaniu Kim Ka Hyu) także się wyróżniała na tle innych. Oryginalne podejście Yu Ho Sik do projektu ruchowych opowieści pozwala inaczej, szerzej spojrzeć na Koreę Południową, jako na kraj, gdzie taniec naprawdę nie kończy się na K-pop (cover) dance. 

Sandra Wilk, Strona Tańca 

„Forest” Designare Movement, choreografia: Yu Ho Sik, wykonanie: Do Ji Won, Seo Jeong Bin, Nam Hee Kyung, dyrektor techniczny: Seo Jeong Bin, kostiumy: PHA, reżyseria światła: Kim Min Su, muzyka: Seo Young Wan, organizacja i produkcja: Designare Movement, światowa premiera: 27.06.2024 (Warszawa, Polska), pokaz w ramach: 20. Międzynarodowy Festiwal Tańca Zawirowania, pokaz: Centrum Teatru i Tańca Zawirowania, 27.06.2024