Nie ma sztampy, zbytniej ckliwości czy przesady w spektaklu „W moim początku jest mój kres” zrealizowanym z okazji jubileuszu 20-lecia Lubelskiego Teatru Tańca, który warszawska publiczność miała okazję zobaczyć w Centrum Sztuki Współczesnej – Zamek Ujazdowski 13 października 2022 r. W pokazie zorganizowanym w ramach Polskiej Sieci Tańca przez Centrum Teatru i Tańca artyści nie zajrzeli w przeszłość lecz w… przyszłość, by opowiedzieć o tym, jak sobie wyobrażają siebie za następne dwie dekady.
Połowa tej pracy została zagrana w maskach. Tancerze w nich źle słyszą, źle widzą i mają bardzo ograniczone ruchy – ich silikonowe nowe skóry zakrywają zarówno głowę, szyję, jak i całe barki, co silnie ogranicza motorykę. Na scenie widzimy więc trzy postarzone postaci, są bez włosów, bez mimiki, bez możliwości zdrowej, witalnej motoryki ciała, ciężko nawet określić ich płeć. Krążą po scenie ci taneczni tetrycy, przygarbieni, kulejący, ledwo żywi. Ale dzieje się to samo, co przed każdym spektaklem, jeden nakleja znacznik na podłogę, drugi chwyta za mop (gumowa podłoga taneczna zawsze wymaga wcześniejszego przemycia przed spektaklem), trzeci staje przy drążku baletowym, jakby wszyscy przygotowywali się na naszych oczach do premiery swego ostatniego spektaklu o śmierci.
„W moim początku jest mój kres” w reżyserii Joanny Lewickiej a w wykonaniu Ryszarda Kalinowskiego, Beaty Mysiak i Anny Żak został oparty na „Czterech kwartetach” T. S. Eliota. Ten poemat (w dużej mierze przygnębiający w swym przekazie, bo dotykający odchodzenia) przytłacza wykonawców tylko w warstwie wizualnej – na wielkich ekranach i podłodze wyświetlane są teksty, wielkie litery, które sprawiają, że artyści wydają się mali w obliczu siły poezji, potęgi przemijania i śmierci.
W udany sposób stworzono tu wiele kontrapunktów, np. stare ciała są ubrane w bajecznie kolorowe, młodzieżowe kostiumy, a brak sprawności fizycznej zestawiono ze współczesną elektroniczną, popową muzyką. W warstwie merytorycznej przedstawienie też jest swoistym collage’m wspomnień i wydarzeń bieżących, lęków i nadziei. Sami zaś artyści jawią się tu jako „buntownicy” stawiający tamę kultowi młodości, wyidealizowanych ciał. Pokazują nam piękno starości, na wyświetlanych nagraniach mówią o przemijaniu, o strachu przed utratą bliskich ale np. też o ciekawości jak wygląda własna śmierć, proces agonii.
Eliot, którego słowa nawet na chwilę nie gasną w propozycji LTT, pisał: „Ziemia jest naszym ogromnym szpitalem / Który milioner zrujnowany wzniósł / Gdzie każdy zdrowy umiera powoli / Wśród absolutnej ojcowskiej kontroli / Która nas nie opuści, lecz w końcu wyzwoli” – i to właśnie wyzwolenie wydaje się być motywem przewodnim tej jubileuszowej choreografii. Czuć ten nastrój pragnienia wolności w scenie zdejmowania masek, rozciągania ich, a później bawienia się odrzuconymi, sflaczałymi głowami (też myślami – zgadujemy) i nadawaniu im nowych znaczeń. Od momentu porzucenia sztucznej powłoki, wszystko dzieje się już tu i teraz, z narastającą dynamiką, a momentami także z subtelnym humorem. Niepopadnięcie w karykaturę z pewnością nie było łatwym zadaniem, ale udało się to znakomicie. Selekcję układów choreograficznych – choć mamy tu do czynienia z ruchem nietypowym, celowo ograniczonym, zgaszonym, niejako „eklektycznym” – też oceniam za udaną.
Niestety artyści chcąc dotknąć tematu ze wszystkich możliwych stron, nie zostawili zbyt wielu niedopowiedzeń i stworzyli – przypadkiem – dwa duże zakończenia „W moim początku jest mój kres”. Szkoda, bo zebranie wszystkich rekwizytów ze sceny i zwykłe zejście z niej z tymi manelami pod pachą, wystarczyłoby na finał, który byłby wstrząsająco prosty i o wiele silniejszy. Niemniej jest to bardzo ciekawy spektakl, wywołujący nie tylko przemyślenia czy emocjonalne przeżycia, ale i dyskusje, także te natury filozoficznej. O to przecież chodzi, by nigdy nie przyjmować stanu rzeczy za niezmienny, skrzepnięty w sztywnej skorupie, jakiej nie da się rozbić – trzeba być krytycznym, dociekliwym, wciąż głodnym. Zmiany, sztuki i… po prostu życia.
Sandra Wilk, Strona Tańca
„W moim początku jest mój kres” Lubelski Teatr Tańca, reżyseria i scenariusz: Joanna Lewicka, choreografia: zespół Lubelskiego Teatru Tańca we współpracy z reżyserką, wykonanie: Ryszard Kalinowski, Beata Mysiak, Anna Żak, multimedia i scenografia: Aleksander Janas, kostiumy: El Bruzda (Marta Góźdź), maski: Monika Zadurska-Bielak, Tomasz Bielak, chór i kompozycja: Tomasz Krzyżanowski, głos: Sean Palmer, reżyseria świateł: Aleksander Janas/Miłosz Wójciuk, produkcja: Anna Kalita, Konrad Kurowski, wsparcie finansowe: Centrum Kultury w Lublinie, premiera: czerwiec 2021, pokaz w ramach: Polska Sieć Tańca, organizator pokazu: Centrum Teatru i Tańca w Warszawie, pokaz: Centrum Sztuki Współczesnej – Zamek Ujazdowski (sala Laboratorium), 13.10.2022