Noworoczne podsumowanie festiwali tańca (za wszystkie lata)

Noworoczne podsumowanie festiwali tańca (za wszystkie lata)
Wszystkie polskie festiwale tańca to po prostu zwykłe przeglądy – taka jest smutna prawda. A środowisko taneczne to łyka bez najmniejszego nawet sprzeciwu.

Objaśniam – festiwal to rodzaj konkursu; konkursu, w którym powinien zostać wybrany zwycięzca… Spójrzmy choćby na świat filmowy – przy wszystkich szanowanych festiwalach filmowych powołane zostaje jury, które ocenia zaprezentowane prace i uznaje którąś z nich za najlepszą. Podczas bardziej prestiżowych festiwali wraz za ową decyzją jury idą nagrody finansowe. W branży tanecznej jest jednak inaczej. Festiwale polegają tylko na kuratorskim wyborze prac do zaprezentowania na scenie, i na tym „siła” określonego wydarzenia się kończy. Na nazwie.

Czy ktoś jest w stanie wytłumaczyć to, czym różni się festiwal taneczny od zwykłego przeglądu czy np. „tygodnia tańca”? O co tu w zasadzie chodzi? Pytam poważnie.
Na przełomie XX i XXI wieku organizowałam w Warszawie – wraz z Katarzyną Czarnecką – pierwszy w Polsce festiwal solistów tańca współczesnego (Anex Solo Festival) i był to festiwal bez nagród, jednak wysokość ówczesnych miejskich grantów naprawdę wystarczała jedynie na wynajęcie teatru, opłacenie artystów, promocję i zorganizowanie prezentacji scenicznych. Dziś jednak granty są o wiele wyższe i nie wierzę w to, aby nie było możliwości powołania jury i wręczenia przynajmniej jednej – głównej – nagrody. Dlaczego największe – np. warszawskie – festiwale opierają się tylko na zwykłych prezentacjach, jeśli mogłyby polegać (w wersji najbardziej oszczędnościowej) choćby tylko na opinii widzów i przyznać finansową nagrodę publiczności?

Nie rozumiem tej koncepcji narzuconej z góry, a akceptowanej przez artystów. I nie pojmuję braku sprzeciwu twórców wobec organizatorów dysponujących dziesiątkami tysięcy (a czasem nawet setkami tysięcy złotych), tworzących rok do roku festiwale tańca bez systemu nagród.

Oczywiście, twórcy festiwali tanecznych oferują artystom gaże za występ. Czasy dla tancerzy są ciężkie – rozumiem. Ale czy nie ma w wykonawcach potrzeby sprawdzenia się w tym, kto jest lepszy w ocenach jury, czy który ze spektakli cieplej przyjmuje publiczność? Nie chcę być niesprawiedliwa. Być może niejeden czuje w sobie niezgodę na ten stan rzeczy, być może niejeden się buntował lub czuje w sobie pragnienie buntu, ale te krople sprzeciwu giną w milczeniu pozostałych. Może muszą milczeć, by nie wypaść z festiwalowego rynku. Nie wiem.

Ale ja milczeć nie muszę. Tak więc mówię, co uważam: festiwale tańca powinny mieć przyznawane nagrody, i to się powinno zmienić od zaraz, bo tego typu wyróżnienia zdobyte na festiwalach to jedno z kół zamachowych promocji konkretnych wykonawców, zwiększenie potencjału sprzedaży spektakli, a także realne argumenty przy szukaniu grantów czy sponsorów.

Sandra Wilk, Strona Tańca