Co tworzy gwiazdę?

Co tworzy gwiazdę?

Kto jest gwiazdą tańca współczesnego? Wiemy? Czy w ogóle umiemy wskazać elementy, które taki status określają? Pytam, bo jak wiadomo talent to nie wszystko, a ziemia nosi tysiące uzdolnionych twórców, którzy nigdy nawet nie otarli się o popularność, masowe zainteresowanie czy finansowe docenienie. A więc kto jest potencjalną gwiazdą choreografii? Kto w naszych oczach osiągnął sukces i został na tyle uznany, że inni chcieliby wejść w jego buty?

To twórca, który prowadzi teatr instytucjonalny, jak Iwona Pasińska (Polski Teatr Tańca) oraz Elżbieta Pańtak i Grzegorz Pańtak (Kielecki Teatr Tańca)? Czy może twórca, który prowadzi własny teatr, ma regularny dostęp do sali i wystawił dużą liczbę autorskich spektakli? Wtedy uwaga powinna się skupić np. Annie Piotrowskiej (Teatr Rozbark), Joannie Czajkowskiej i Jacku Krawczyku (Sopocki Teatr Tańca) czy Elwirze Piorun (Teatr Tańca Zawirowania).

Z kolei, jeśli kluczowe znaczenie ma liczba zaproszeń i grań zagranicznych to np. Elwira Piorun wiodłaby pewnie prym, ale są też choreografowie w ogóle pracujący na stałe w zagranicznych zespołach – ale liczy się wtedy dowolna zagranica, w tym kraje azjatyckie lub kraje Europy Wschodniej, czy może jedynie kraje „mocne” w tańcu, takie jak USA, Francja lub Niemcy?

Jak to jest w zasadzie? Wiemy? A może głównym kryterium takiej klasyfikacji może być budżet umożliwiający zapraszanie znanych nazwisk? W Warszawie na pudło wskoczyłby wtedy Paweł Sakowicz (Nowy Teatr). Z kolei, jeśli najmocniej liczyć się powinno zainteresowanie mainstreamowych mediów oraz obecność twórcy na ich łamach to uwaga skieruje się dla odmiany w stronę Marty Ziółek czy Isadory Weiss. A jeśli może miarą sukcesu jest liczba wystawień konkretnych przedstawień? Swego czasu najlepszy był Leszek Bzdyl (Dada von Bzdülöw)…

Podobne dywagacje można mnożyć bez końca, bo pytanie nie brzmi, kto cieszy się największym uznaniem w oczach samych choreografów czy tancerzy, ale jakie elementy sprawiają, że ktoś staje się gwiazdą tańca w oczach współczesnych widzów.

Co ciekawe, i stawiam w tej kwestii orzeszki przeciwko dolarom, że gdyby zrobić badanie kogo Polacy uznają za najlepszego choreografa/tancerza – padłyby nazwiska znane z telewizyjnych tanecznych show: Michał Piróg, Agustin Egurrola czy choćby Maciek Florek, mimo że odpowiadający zapewne w życiu nie widzieli żadnego ich występu scenicznego.

Rzecz jasna, do sukcesu w tańcu współczesnym zbliża inteligentnie podejmowany temat, zaskakujące wizualnie spektakle, pełne pięknie skomponowanego ruchu, ale to jest za mało, bo aby osiągnąć sukces w którymkolwiek z powyższych kryteriów – trzeba się mocno napracować także w innych, często mniej artystycznych, dziedzinach. Umieć zdobywać wsparcie, granty, sponsorów. Przekonywać innych do współpracy. A potem jeszcze swoją pracę umiejętnie sprzedać – realnie, medialnie i promocyjnie. Teatr to bowiem nie tylko sceniczna iluzja, ciężka praca i talent, ale także swoista magia, którą należy rozsiać poza jego murami.

Sandra Wilk, Strona Tańca